Z końcem kwietnia, równo 182 dni temu, sympatyczną imprezką na Piachach zakończyliśmy morsowy sezon. Zarzuciliśmy morsowanie na długie tygodnie, trwając w oczekiwaniu, że wszystko co złe (tj. odbierające nam sposobność czerpania frajdy z nurzania się w lodowatej wodzie) kiedyś musi się zakończyć. Nasza cierpliwość została nagrodzona. Temperatura wody dobiła w zeszłą niedzielę do magiczno – symbolicznej dla nas granicy 10 stopni, a to sygnał żeby wystartować z klubowym morsowaniem. Takoż też zrobiliśmy. Wstrzelając się pięknie w pogodowe okienko (jeszcze rano siąpił drobny deszcz), pokaźną pomarańczową gromadką zjawiliśmy się dziś na Piachach. Było inauguracyjne zdjęcie, pierwsza w tym sezonie klubowa kąpiel, efekty pirotechniczne, dużo muzyki i biesiadowanie w ogródku Pubu „Strych”. Przesympatycznie było 